czwartek, 16 marca 2017

Arrivederci Pep!


Dziś nieco lżejszy temat, bo nie zawsze tu będzie sztywno i rapowo. Znacie to powiedzenie, że "z robieniem X(tu wstawiasz wstydliwą, problematyczną czynność) jest jak z waleniem konia? Niby przyjemne ale publicznie się do tego nie przyznasz". Ja tak mam z kibicowaniem Manchesterowi City.

Bo wiecie jak to jest... "Kibic sukcesu", "gdyby nie kasa szejków, w dupie byście byli" i wiele innych. Sam osobiście nie znam innych kibiców "Obywateli" ale pogłoski są takie, że gdzieś tam tacy żyją. U mnie wyglądało to tak, że moment w którym City stawało się wielkie i ściągało w swoje szeregi takich graczy jak Wright-Phillips, czy później Yaya Toure i David Silva, zlał się z czasem kiedy to świadomie zacząłem interesować się piłką. Mam tu na myśli oglądanie spotkań z chłodną kalkulacją statystyk czy taktyki a nie moment, w którym siedziałem godzinami przed ekranem, zajarany najnowszą sztuczką Ronaldinho. Więc może słowa o kibicu sukcesu są trafne i przyciągnęła mnie do niego magia nazwisk? Sentyment pozostał do dziś, więc mniejsza o to. Wpływ na decyzję o kibicowaniu City, miał z pewnością także fakt wrodzonej niechęci do przywdziewających czerwone barwy Liverpoolu i Manchesteru United. Nie ukrywam więc, że z uśmiechem spoglądam na fakt, iż w ostatnich czasach dzieje się u nich źle. 

A gdzie jeszcze dzieje się źle? Zdecydowanie u nas. Koń Trojański w postaci Pepa Guardioli sprawił, że żegnamy się z Ligą Mistrzów już na etapie 1/8 finału! Żegnamy się dwa tygodnie po stworzeniu najlepszego widowiska w ostatnich latach i szaleńczej pogoni za przeciwnikiem, zakończonej sukcesem. Żegnamy się po bezpłciowym 3:1 dwa tygodnie później. Tak jak PSG straciło jaja w rewanżu, tak samo straciliśmy je my. Z tym, że Paryżanie mierzyli się z wielką Barceloną, która udowodniła, że nie bez powodu jest traktowana jako jedna z najlepszych drużyn, a my, musieliśmy uznać wyższość... Monaco. Nie ujmując nic Glikowi i spółce, to rywal jednak powinien być w zasięgu prawda?

Wiele decyzji Guardioli starałem się bronić i jakoś sobie wytłumaczyć. Broniłem gdy odsyłał Harta do Turynu bez chwili zastanowienia. Broniłem gdy sadzał na ławce Aguero. Bo wówczas broniły go wyniki. Jednak teraz mówię dość. Czas powiedzieć sobie ARRIVEDERCI.

I żeby pozostało rapowo:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz