Strony

wtorek, 21 listopada 2017

Wywiady na wolno - wywiad z Murzynem

Na cztery dni przed wielkim finałem WBW w Proximie, udało mi się porozmawiać z "gospodarzem" imprezy, reprezentantem Warszawskiej Ligi Wolnostylowej - Murzynem. Z wywiadu dowiecie się między innymi czy jego zdaniem zasłużył na finał, co sądzi o zachowaniu Toczka i która formuła eliminacji była mu najbliższa. Zachęcam do lektury!




ZWR: Przejeżdżając wzrokiem po liście tegorocznych finalistów WBW, zatrzymując się przy Twoim pseudonimie w głowie powstaje jedna myśl: "zasłużył". Również masz takie odczucie, że miejsce w finale należało Ci się jak psu buda?

Murzyn: Nie lubię tego określenia zasłużył. Szczerze mówiąc mam wrażenie, że nie zasłużyłem bo powinienem dać walki na tyle dobre żeby nie było żadnych wątpliwości co do mojego występu w finale.

ZWR: Wielki szacunek dla Toczka za to jak postąpił względem Ciebie. Jak Ty mu się za to odwdzięczysz? I czy nie boisz się, że jest jednak pewnego rodzaju niedźwiedzia przysługa? W ciemno można przyjmować kursy o czym będą nawijać Ci MC w Proximie.

Murzyn: Liczę się z tym, że będą jechać głównie o tym ale prawdę mówiąc mam to w chuju. Wiesz to też nie wyszło tak, że Toczek chciał mnie pocieszyć czy dać wcześniej prezent na gwiazdkę. Myślał o tym już dużo wcześniej, że wynikła taka sytuacja to stwierdził, że to będzie odpowiedni moment na zakończenie tematu bitew. Co do tego jak mu się odwdzięczę to szczerze nie wiem ale myślę, że trafi się jeszcze niejedna okazja, że zrobię coś dla niego a on dla mnie.


ZWR: Tegoroczna formuła miała swoje plusy, bo pozwoliła wyselekcjonować najlepszych z najlepszych ale gołym okiem można dostrzec jej mankamenty, gdy dwukrotny zwycięzca eliminacji - Ryba, nie wywalczył biletu do finału. Która z formuł Tobie bardziej przypadła do gustu.

Murzyn: Tu chyba nie ma dobrego rozwiązania. Poza tym walki, werdykty to w dużej mierze kwestia przypadku i zawsze znajdzie się ktoś pokrzywdzony. Ale mi chyba najbardziej podobała się formuła z 2014 (4 zwycięzców i 4 z największą liczbą wygranych).

ZWR: Ludzie z Twojego otoczenia chórkiem twierdzą, że tętni od Ciebie hip-hopem. Od stylu ubioru, zajawkę jak i najważniejsze - wiedzę. Trudno więc posądzić o to zajawkowicza ale chciałbym zapytać czy nie odczuwasz po sobie elementu wypalenia we freestylu?

Murzyn: Trochę tak. Jak najbardziej dalej uważam, że to zajebista sprawa czy chodzi o bitwy czy pijackie wolne na ławce ale przez kilka ostatnich lat zjeździłem chyba całą Polskę i trochę mam przesyt tego wszystkiego. Nie mówię tu o samych imprezach bo to się nigdy nie nudzi.

ZWR: Na pytanie WBW o swój cel na finał odpowiedziałeś: "wyjść z grupy i pozdrowić moich ziomów ze sceny". Gdy już pas jest na wyciągnięcie ręki to nie chodzą po głowie myśli typu: "Jak nie teraz to nigdy"?

Murzyn: Nigdy nie byłem jakimś kozakiem i nigdy nie widziałem siebie w roli mistrza WBW. Sam finał jest już dla mnie pewnego rodzaju sukcesem nawet jeśli nie zasłużyłem. A tak patrząc na te komentarze nastoletnich onanistów to postaram się dać takie walki żeby pozamykać im japy nawet jeśli nie zdobędę pasa.

ZWR: Przyzwoicie radzisz sobie również studyjnie. Zebrałeś dobre recenzje za gościnną zwrotkę u Toczka i Białego, a i solowy "Testament" mocno przypadł mi do gustu. Jakie są Twoje plany odnośnie rapu?

Murzyn: Jestem w trakcie robienia krążka z Kamą. Będzie to płyta MC - producent i planujemy żeby była dostępna w fizycznym nakładzie. Tylko, że u mnie z rapem jest jak z freestylem bardziej zajawkowo niż na poważnie nawet jeśli porusze w numerze jakieś ważne dla mnie tematy. Jeśli jednak by coś z tego pykło to chciałbym wyciągnąć rękę do małolatów które nie mają w życiu farta.


ZWR: Wróćmy jeszcze na chwilę do samego WBW. Jak wyglądałaby Twoja grupa marzeń?

Murzyn: Na tym etapie nie można chyba mówić o grupie marzeń bo każdy jest ciężkim przeciwnikiem. Wiem tylko że nie chcę trafić na Ksywę ani Wawrzyna.

ZWR: Skoro poruszyłeś temat tych dwóch młodych zawodników. Nie irytuje Cię fakt, że ich wiek z miejsca stawia ich na wygranej pozycji? Ty w tegorocznej edycji doświadczyłeś tego między innymi z Trampem i wspomnianym Ksywą.

Murzyn: Może i irytuje ale to nie jest wina chłopaków. Moim zdaniem reprezentują fajny poziom więc to też nie jest tak, że im robią hałas kompletnie z dupy. Poza tym nawet jeśli są faworyzowani przez publikę to jury ma ostateczny głos i przy dziwnych werdyktach nie ma co się ciskać do chłopaków bo to nie oni na siebie głosują.

ZWR: Jak wiemy, Twoim zdaniem faworytem finału jest Milu. Co Twoim zdaniem daje mu przewagę nad resztą?

Murzyn: Ciężko powiedzieć. Według mnie to jest maszyna do wygrywania bitew. Ale najfajniejsze w tym wszystkim jest chyba to, że robi to raczej na luzie. Nawet jak popatrzysz na niego poza sceną to nie wygląda na gościa który by się tym przejmował.

ZWR: Dzięki za rozmowę! Chciałbyś dodać coś od siebie?

Murzyn: Dziękuję wszystkim tym którzy mi kibicują. Dzięki również za rozmowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz