Strony

piątek, 24 marca 2017

Wywiady na wolno - wywiad z Kazem

Kaz zwyciężył w pierwszych tegorocznych eliminacjach WBW, pokonując w finale Toczka
Zachęcam do sprawdzenia kolejnego wywiadu z serii „Wywiady na wolno”, z aktualnym wicemistrzem WBW i zwycięzcą pierwszych eliminacji w Poznaniu – Kazem!


Postanowiłem zmienić nieco formułę na bardziej dynamiczną, przez co moim zdaniem czyta się to dużo lepiej – zresztą, dajcie znać w komentarzu czy mam rację ;)

Piotr Zwierzyński: Gratulacje Kaz! Sezon WBW zacząłeś z wysokiego "C". Zważywszy na to, że w ubiegłym roku czekałeś niemalże do samego końca że startem w eliminacjach, chciałbym zapytać co miało wpływ na tak wczesne odkrycie kart w tym roku. Wymusiła to na Tobie nowa formuła?
Kaz: Cześć, primo, dziękuję! Secundo - zupełnie nie. To wręcz przypadek, jakiś czas wcześniej stwierdziliśmy ze znajomą, że wybierzemy się na niedzielę i poniedziałek do Poznania poszlajać się po knajpach, potem uświadomiłem sobie, że są eliminacje, więc stwierdziliśmy, że przyjedziemy dzień wcześniej, a ja na zupełnym luzie wystartuję. I ten zupełny luz dał wygrać.

Piotr Zwierzyński: W takim wypadku nie bałeś się, że bez "przygotowania" zaliczysz kompletny falstart? Na wicemistrzu WBW ciąży dodatkowa presja i oczekiwania wobec niego są dużo większe niż od pozostałych.
Kaz: Nie bałem się, to jest freestyle, i to uwielbiam. Stary, ostatni raz fristajlowałem w grudniu na Bitwie o Stocznię (bitewnie, bo mieliśmy jakieś showcase po drodze jako Trzej Królowie Mikrofonu), wjeżdżam z bomby bez przygotowania i wygrywam. Kwintesencja fristajlu, podobnie było w Toruniu. Nie czuję tej presji i oczekiwań, za to przyznam, że w Poznaniu ludzie świetnie się zachowywali wobec mnie, dawno nie wymieniłem tylu sensownych zdań z ludźmi po bitwach, koncertach, w przerwach.

Piotr Zwierzyński: Wiadomo, sukces przynosi rozpoznawalność, która w wielu aspektach życia bywa kłopotliwa. Ciebie to też dotyczy czy raczej nie musisz jeszcze chodzić po Działdowie w kapturze i ciemnych okularach?
Kaz: Przynosi, ale w bardzo miłym tego słowa znaczeniu. Moje małe miasto jest specyficzne, jak w liceum zaczynałem robić rapsy, to moi koledzy wyśmiewali mnie każdego dnia w szkole, dzisiaj te same wycieruchy podają mi ręce i chwalą się, że mnie znają i spotykam pijanych i "wiesz, mordziaty, ja to zawsze byłem za tobą, ale ty rozwalasz teraz, jaaa, dawaj fotę na snapa". Leję na to, stary, szacunkiem się płaci. Z drugiej strony mam fanów sporo u mnie w mieście, jak i poza nim. Miło jest jak szlajamy się po obcych miastach a ludzie podchodzą po foty i pogaduchy, traktuję to zawsze z uśmiechem i przymrużeniem oka :). Lubię to, w tramwajach, na osiedlach, w lokalach. To przyjemne.

Piotr Zwierzyński: Skoro zahaczyliśmy o kwestię szacunku, przyznałeś niedawno, że w najbliższą sobotę spełnisz jedno ze swoich marzeń i zagrasz przed swoim idolem z czasów nastoletnich - Eldo. Spodziewałeś się, że kiedykolwiek dojdziesz do takiego miejsca i ile Twoim zdaniem pomogła Ci w tym kariera freestyle'owca?
Kaz: Nie spodziewałem się, ale nie skreślałem takiej możliwości. To będzie mój 50 koncert i freestyle bardzo przy tym pomaga. Mimo, że freestyle to 1/12 mojego koncertu, gram swoje numery, przedpremierowe rzeczy z płyty z Mario Kontrargumentem. Grałem po wiochach, dla 5 osób, grałem na wielkich scenach dla setek, nawet ponad tysiąca i chociaż nie jestem wielce znany, popularny, rozpoznawalny, to cieszę się z tego. Wchodzę na scenę, widzę las rąk, wchodzą pierwsze takty. Kocham to.

Piotr Zwierzyński: Skoro coraz częściej spełniasz się jako raper, kiedy zamierzasz zakończyć regularne jeżdżenie po bitwach w kraju?
Kaz: Nie planuję. Jest kilka warunków. Począwszy od zdrowotnych, mam kilka problemów, ale zostawiam je dla siebie - natomiast mogą ograniczyć moje jeżdżenie, walki, emocje. Najgorzej będzie, kiedy skończy się zajawa, ale mam nadzieję, że tak nie będzie. Lubię tych ludzi, jest już pewna "rodzinka" fristajlowa, z którą zawsze dobrze się zobaczyć. Chcę robić rap, czy pisany czy improwizowany (chociaż współcześnie to coraz częściej chyba jedno i to samo, ha), dopóki będę czuł z tego satysfakcję. I będzie mnie na to stać, bo połowę supportów w życiu grałem na swój koszt, ale świadomie. Teraz to też się zmieniło. I dobrze.

Zdjęcie: perfectamente photography
Piotr Zwierzyński: A mógłbyś nam zdradzić swoje plany dotyczące tej części "raperskiej"? Poza albumem z Mario, jakie masz plany na siebie w najbliższym czasie?
Kaz: Właściwie skupiamy się teraz na albumie, chcę, żeby to był oldschoolowo-newschoolowy album. A właściwie taki, żeby nie można go było uchwycić w żadnych ramach. Mamy na to serio niezły pomysł i chcemy podjąć jakieś dobre współprace i to zrobić. Pojawię się też za jakiś czas na numerach m.in. z Babincim, Dejwidem, na jednej ważnej składance "Pomaganie rąk nie brudzi". I chcę pograć trochę koncertów, jedziemy z Lehem i Bonsonem grać Szczecin niedługo. W tym roku płyta, jeśli zdrówko pozwoli, to na bank. PKKP. Tytuł zdradzimy wkrótce (koledzy pijani raz rzucili, że Powieka Kaza-Kaza Powieka), ale to nie to. 

Piotr Zwierzyński: Zbliżamy się powoli ku końcowi rozmowy więc wrócimy jeszcze do tematu przewodniego czyli WBW. Jak oceniasz nową formułę imprezy? Jakie widzisz w niej plusy i minusy? Mam na myśli przede wszystkim formę preeliminacji oraz wprowadzenie systemu ligowego.
Kaz: Forma preeliminacji jest zdecydowanie ciekawsza. Szczególnie, że dwóch zawodników może (nie) przejść, więc nic straconego, nawet jak ktoś jest lepszy, mogą wejść obaj, jak jadą dobrze. Forma ligowa budziła we mnie obawy przejedzenia się fristajlu w Polsce, że będzie tyle tych filmików, rozmawiałem o tym z Tomkiem Biernackim, organizatorem WBW. Mimo to, po tym, co zobaczyłem w Poznaniu, jeśli ten poziom się utrzyma, będzie to finansowym, rapowym, społecznym, fristajlowym, kulturowym i każdym innym sukcesem, bo było naprawdę w porządku.

Piotr Zwierzyński: Mówiłeś, że nie odczuwasz stresu związanego z bitwami i ciążącą presją. A nie wiem czy wiesz, ale zdjąłeś pewnego rodzaju "klątwę" krążącą nad wicemistrzami WBW w ostatnim czasie. Wystarczy spojrzeć chociażby na Mentora, Jędrzeja czy Pejtera, którzy nie nawiązali już do swoich sukcesów na kolejnych edycjach. Jak myślisz z czego to wynikało?
Kaz: Myślę, że to duchy celtyckich czcicieli drzew czuwające nad naszym WBW. A tak serio, a propos klątwy, faktycznie tak było, ale nie wniknę w psychikę każdego z nich. Pejter jest nadal wyluzowany, Mentora nie poznałem, Jędrzej zajął się swoją robotą wkrótce. Myślę, że to wynika z formy kolejnych zawodników, ewentualnie ich własnego podejścia. Jeżeli ja któregoś dnia stwierdzę, że mnie to już nie bawi, też nie wejdę na scenę. Przy okazji ciekawe stwierdzenie z tą klątwą, dzięki  

Piotr Zwierzyński: Dzięki zwycięstwu w Poznaniu na goniący cię peleton spoglądasz z pozycji lidera tabeli. Oczywistym jest to, że nie zamierzasz "zdejmować" żółtej koszulki lidera, więc naturalnym jest pytanie, w jakich miastach zobaczymy Cię jeszcze na eliminacjach?
Kaz: Chciałbym wystartować w Gdańsku i w Olsztynie. Jeżeli sytuacja wejścia do półfinału będzie mocno niepewna to zapewne jeszcze gdzieś. Ale bez większej spiny - praca, studia, zdrowie, życie prywatne, muzyka - to wszystko musi współgrać. Na szczęście planuję zostać magistrem jeszcze przed wakacjami, więc jesienne weekendy zapowiadają się na w końcu wolne od studiowania.

Piotr Zwierzyński: To już wszystko. Wielkie dzięki za wywiad i wyczerpujące odpowiedzi  Chciałbyś dodać coś od siebie?
Kaz: Dziękuję za ciekawie przeprowadzony wywiad. Freestyle jest świetną zabawą i bardzo cieszę się, że mogę być jej uczestnikiem. I pamiętajcie - na dzieci najlepszy jest spirytus. Cieść!



1 komentarz: